poniedziałek, 21 stycznia 2008

Chory mężczyzna w domu i inne ważne wydarzenia

Heh, nie wiem doprawdy jak użytkownikom blogów udaje się zachować ciągłość produkcyjną w obliczu nawarstwiających się wydarzeń codzienności i chylę czoła przed wszystkimi, którym się to udaje. Niby mam ferie, a po tych feriach nie wracam już do szkoły, ale ani się obejrzę, a zaskakuje mnie kolejny poniedziałek. Z nienacka.
Co prawda czas wolności zaplanowałam sobie dość pracowicie bo postanowiłam się przedrzeć przez stertę papierzysk zalegających wszystkie szuflady. Nie wiem jak to się dzieje, że jeśli się obcuje z materiałem kserowalnym, w formie podręczników czy innych pomocy, to po pół roku w tym wszystkim lęgnie się jakiś szkodnik i śmieci. Jeśli raz do roku nie wykonam jakiejś systematyzacji w tym tworzywie, to boję się, że strop się nam zapadnie, albo obudzę się kiedyś przysypana kilkoma ryzami zużytego papieru.
Porządki porządkami, ale ostatni tydzień, a nawet nieco więcej upłynął nam bardzo pracowicie na włóczeniu się po notariuszach i załatwianiu różnych spraw formalnych. Ponieważ dla mnie to było pierwsze zetknięcie się z taką formą władzy, to zastanawiam się czy każda pani notariusz powinna się zachowywać i wyglądać jak moja nauczycielka chemii z liceum (której się trochę bałam...). Ta się tak zachowywała i zastanawiam się czy to może jakaś forma zdobywania szacunku przez sposób bycia. Nie wiem doprawdy...
No i ostatni szlagier - chory samiec w obejściu. W sumie to pewnie sama jestem sobie winna, bo pozwalam mu chorować, leżeć w łóżku i popijać parzoną przeze mnie herbatkę z sokiem malinowym. Niech ma, póki nie pojawiła się konkurencja w naszym stadle rodzinnym niech korzysta. I tak jest nieźle. Ma gorączkę, ale nie umiera (dziwne, klasycznie powinien konać przy 37,2). Trochę kaszle, ale nie postuluje prześwietlenia płuc, a ogólne rozbicie nie przekłada się na nagabywanie o hospitalizację. Jeszcze trochę go poznoszę, a od jutra powiem, że mi dziecko dokucza i muszę poleżeć ze dwa dni;) I wtedy zobaczymy co potrafi chora kobieta.

3 komentarze:

xTK pisze...

I dobrze, niech choruje sobie i popija. A Ty go hołub! Dzieki za wczorajsze nawiedzenie nas. Statyski są super, może kiedyś na blogu napisze co wyszło po pierwszym dniu.

xTK pisze...

Pozor! Groźna literówka.
Statystyki oczywiście, nie statyski ani statystki ani statyki.

kura z biura pisze...

Ha! A ja właśnie sobie zamontowałam statystyki i nie mogę się doczekać, aż mi ta pierwsza doba minie.
Co do chorego samca, mój ma zakodowany następujcy wzorzec zachowania:
M: oooooj.... głooooowa mnie booooli... gooorąąączkę mam... Niedobrze miiii...
Ja: Idź do lekarza/weź polopirynę!
M: Eeee tam!
I już zdrowiutki. A za kwadrans umiera znowu.
Kod: pdolc. Delikatnie sugeruje, czego można dostać z chorym chłopem.