poniedziałek, 31 grudnia 2007

Bardzo subiektywne podsumowanie

Za cztery godziny zacznie się nowy rok. We wszelkich mediach, zwłaszcza tych elektronicznych pełno podsumowań, w związku z czym pomyślałem sobie, że dlaczego też i nie u nas podsumować. Z czystego lenistwa, oraz narastającej jednak z roku na rok sklerozy, nie będę sięgał po wydarzenia sprzed paru miesięcy (zwłaszcza, że trudno mi sobie je przypomnieć:-), ani jechał stereotypem, że Euro2012 albo wybory, ale podsumuję kilka ostatnich dni.

Postanowiliśmy z Żonu w ramach podsumowania skupić się na ostatnich dniach roku i przyznać nasze Klapy i Szacuny 2007. Ostatnie dni pamiętamy najlepiej, w związku z tym zadanie będzie prostsze. A jako, że do godziny 00:00 zostało już nie wiele czasu, nasze podsumowanie będzie najbardziej aktualne (już się chyba w końcu nic strasznego ani wybitnego nie wydarzy). Zacznę więc od Klap.

Klapy 2007
Tak się składa, że ostatnie dni roku spędzamy w Krakowie. Tak się składa, że w tym pięknym skąd inąd mieście, a ściślej rzecz biorąc w krakowskim Muzeum Narodowym prezentowana jest wystawa poświęcona Wyspiańskiemu. Wystawa nazywa się "Teatr Ogromny" i składa się z kilku sal obłożonych czarnym materiałem (za wyjątkiem jednej złożonej z samych luster) kilku talerzy na stole, paru rekwizytów teatralnych oraz paru telewizorów wyświetlających np. fragmenty "Wesela" A. Wajdy. Całość przechodzi się w 5 minut w poszukiwaniu dzieł artysty i z nadzieją, że odnajdą się w następnym pomieszczeniu. Na końcu wpada się do gabinetu luster, gdzie można sobie obejrzeć własną zdziwioną, pełną drwiny gębę. Bilet na to coś kosztuje złotych 14 od osoby. Muzeum spłaca zdaje się jakiś kredyt, bo po wyjściu zapłaciliśmy jeszcze za praking 3 zł. Jak dla nas ta wystawa to Klapa Roku. Nie polecamy. Zdecydowanie nie polecamy.

Wystawa w zasadzie w ostatniej chwili wydarła "nagrodę" innemu wydarzeniu krakowskiemu - przebudowie ronda Mogilskiego. W tym wypadku prace są tak prowadzone, że osoba niezmotoryzowana, by przejść na drugą stronę przebudowywanych ulic zbiegających się na tymże rondzie, musi szukać przejścia dla pieszych w pobliżu innych rond lub skrzyżowań. Te są na ogół oddalone o pół kilometra :-)

Ale dosyć narzekania. Czas na:

Szacuny 2007

To może coś w obronie Krakowa teraz. O obronie dawnej stolicy naszego kraju myśleli już od dawna zamieszkujący go władcy. Jeden z nich, Kazimierz Wielki, wprowadzając do obiegu cegły i kamienie i budując z nich zamki okalające pierścieniem granice kraju, wymyślił, by jeden z nich stanął w miejscu dziś zwanym Pieskową Skałą. Stojący tam obecnie Zamek jak i cała "ojcowska" okolica wybornie obroniły Kraków nie tylko przed potencjalnymi najeźdźcami ale także przed naszymi kąsliwymi uwagami. Pierwszy Szacun w kategorii "turystyka" przynajemy Ojcowowi i okolicom.




Drugi Szacun przyznaję ja osobiście w kategorii "muzyka". Jest to w gruncie rzeczy Szacun za Wykon koncertu "Hey Unplugged", który dotarł do mnie w postaci płyty CD i DVD. Szacun należy się też Mikołajowi za prezent. Dla mnie bomba! (bardzo proszę firmę fonograficzną, która całość wyprodukowała o zapłacenie mi za ostatnie zdania!:-)

No i to tyle podsumowań. Do Siego Roku!

czwartek, 20 grudnia 2007

Pierniczki na nieruchomościach

Zalogowany jest Mąż, ale piszę to ja, Małgosia. dziś nastapiła w naszym domu akcja doroczna pod hasłem "Pierniczek 2007". całe popołudnie spędziłam na wykrawaniu przy pomocy foremek szeperdziesięciu pierniczków, a potem wspólnie z Małżonkiem śmy się zajęli ozdabianiem tego dobrodziejstwa w sposób jadalny. (Mąż się tak zmęczył, że teraz zasypia mi na ramieniu.....). Chetnych zapraszamy, ale tylko jutro, bo później, wraz z pierniczkami spierniczmy do Stolicy:). A tym co nie zdążą niech wystarczą imidże:)




Teraz piszę ja, czyli mężu. Powyższe zdjecie przedstawia jedno z czołowych dań tego domu - pierniczki lukrowane na nieruchomościach. Najlepsze są na tych z Wyborczej.


A to zdjęcie to już pierniczki z talerza świątecznego, nazwanego tak ze względu na kolor kojarzący się ze św. Mikołajem albo choinkowymi ozdobami. Pierniczki z talerza to taka wersja ulepszona w stosunku do pierniczków na nieruchomościach. Jedne do drugich mają się mniej więcej jak Lexus do Trabanta, tzn. przepłaca się za markę:-)

Dobranoc!

środa, 19 grudnia 2007

Wesołych Śniąt!!!


To już nie są żarty. W naszym domu zagościła dziś choinka i twierdzi, że zostanie tu jakiś czas. Szkoda nam ją wyrzucać na taką niepogodę. Tym bardziej, że na Święta wyjeżdżamy do Warszawy i mamy tak zwaną wolną chatę.

W tym miejscu jest miejsce na wspomnienia. Zeszłoroczna choinka wykazała się iście ułańską fantazją i zadebiutowała z hukiem. Huk rozległ się w środku nocy, gdy postanowiła przespać się na dywanie. Dobrze, że nie na podłodze, bo dzięki temu straciliśmy tylko jedną bombkę. Huk był jednak na tyle mocny, że po odzyskaniu przytomności przywróciliśmy iglastego gościa z powrotem do pionu. Przewrocona choinka wygladala mniej wiecej tak:


Nie pozostaje w tym miejscu nic innego, jak życzyć szanownym czytaczom Wesołych Świąt!!!
Zapraszamy na jutrzejsze relacje z pierniczkowania.

poniedziałek, 17 grudnia 2007

donosik

Chciałam tylko donieść szybciutko, że w Leclercu pojawiły się Te filiżanki, (zorientowani wiedzą o co chodzi), w cenie 29, 99 za 6 sztuk. Tzn. może nie do końca te, bo co prawda kolor taki jak trzeba (a taki jak trzeba jest tylko jeden, cuś jak kawa), ale inna firma. Czyżby zwietrzyli koniunkturę i zaczęli robić podróbki?

I jeszcze jedno. Każde logowanie do bloga to koszmar. Pewnie jak większość z was mam ja sobie jedno hasełko w kilku wariantach, w zależności od tego jakie wymagania ma system i kilka loginków. No i bądź tu człowieku mądry i to spamiętaj, co gdzie i dlaczego. srednio trafaiam dopiero za szóstym razem. To i tak w sumie nic w porównaniu do mojego męża, który dziś szukał dwie godziny hasła, które pozwoli mu założyć komuś maila na firmowym serwerze....

Pamiętać na święta: Bilobil....

sobota, 15 grudnia 2007

Kropek obecny brzuchem

Kropek obecny brzuchem pozwolił się sfilmować:

wtorek, 11 grudnia 2007

Ogłoszenie o pracy

Moje powody dawnego nieodzywania się są bardzo prozaiczne, bo związane z pracą. A że tej jest ostatnio coraz więcej to chciałem zaproponować kreatywnej osobie dysponującej lekkim piórem pisanie krótkich tekstów za kasę (niewielką, ale zawsze dorobić można). Więcej szczegółów u mnie. Możliwe są także inne zajęcia dorywcze...

czwartek, 6 grudnia 2007

Mikołajki

Z okazji Mikołajekpostanowiłamoddać się ukochanej rozrywce większości Polaków i spędziłam przeuroczy dzień w centrum handlowym w poszukiwaniu prezentów dla całej rodziny. Kiszka. Z wielkich zakupów zrobiły się mini zakupki. Najbardziej chyba ucieszy się Hakeru, który od Mikołaja dostanie gumowe kółko do aportowania, może rozprawienie się z nim zajmie mu trochę więcej czasu, niż rozpracowanie ostatniej zabawki, plastikowego talerza do rzucania, który przetrwał zaledwie 15 minut zabawy pieska. Szał przedświątecznych zakupów w pełni, ludzi mnóstwo mimo, że pora wczesna i jak zwykle się zastanawiam skąd oni na to mają czas.
Dziś w jednym sklepie pani przepraszała mnie, że muszę stać w kolejce do kasy i proponowała mi krzesełko a w tramwaju jeden pan sam nieprzymuszony ustapił mi miejsca. Michał zaczyna prześwitywać przez kurtkę... Jak juz kiedyś mówiłam Bartkowi, jak nadejdzie plucha to pojedziemy do Decathlonu, kupimy dwuosobowy namiocik i będę miała w sam raz płaszczyk na niepogodę....

środa, 5 grudnia 2007

nuda

Nuda się rozgrywa dookoła. Przyjechaliśmy sobie do miasta sołecznego Warszawy, ponieważ ja, jako spodziewająca się mogę od czasu do czasu z premedytacją pójść sobie na zwolnienie i oddać się w miejscu niezamieszkania wyrafinowanym rozrywkom takim jak łażenie po centrach handlowych, podglądanie przechodniów i przekładanie się z jednej kanapy na drugą w mieszkaniu teściów połączone z żywiołową konsumpcją różnych smakołyków.
Wpadlismy z moim ukochanym małżonkiem na pomysł wyjazdu w okresie między Świętami a Nowym Rokiem, ale ku naszemu zaskoczeniu na podobny pomysł już jakiśczas temu wpadła chyba większa część naszych rodaków, bo wolnych miejsc nigdzie ni ma....A już przynajmniej nie w miejscach, które braliśmy pod uwagę ze względu na mój stan, myśleliśmy o jakiejś agroturystyce w świętokrzskiem, ale zdaje się, że takie miejsca są teraz bardzo trendy/foxy/jazzy, czy jak to się tam teraz mówi.
W ogóle w związku ze zbliżającym się Sylwestrem odczuwam pewien rodzaj psychicznej presji, żeby gdzieś pójść, coś zrobić i jakoś zaistnieć tego wieczoru jako zwierzę towarzyskie. Co roku tak mam i, jak dotąd, w większości przypadków takie pragnienia kończą się totalną katastrofą, ewentualnie umiarkowaną nudą i przestępowaniem z nogi na nogę, żeby tylko doczekać dwunastej. Największe faux pas przydarzyło mi się chyba tego roku, gdy ja i ze sześć innych znajomych sztuk kobiet wybrałyśmy się do prywatnego mieszkania kolegi kolegi jednej z nas, gdzie miało na nas oczekiwać stado spragnionych naszego towarzystwa, atrakcyjnych samców. Samce były, zainteresowane pizzą, która się pojawiła jako konkurencja dla nas i zaskoczone, że nas aż tyle. Atmosfera zgęstniała jak kisiel gotowany z pół szklanki wody, gdy z kuchni wychynęła rozochocona mamusia jednego z gospodarzy strategicznie umieszczona tam jako pani od zaopatrzenia. Zdaje się, że ten Sylwester zakończył się pięć po dwunastej. Najbardziej żal ciast, które porzuciłyśmy w kuchni rzeczonej mamusi.
Zatem, jakbyście mieli namiary na jakąś kwaterę to dajcie znać. W końcu to pewnie nasz ostatni Sylwester na jakiś czas, kiedy możemy się "wyszaleć". :)

środa, 28 listopada 2007

o literce "U"

Zdaję sobie sprawę, że mój ukochanty małżonek jest pod nieustającym wrażeniem wypowiedzi pana Ziobry o Donaldu Tusku i jakoś mu ta wypowiedź rzutuje na jego wypowiedzi, jednakże, jak ogarnę wzrokiem horyzont kulturalny w najbliższej okolicy, to jakoś mi tak wychodzi, że niedobrze jest naduzżywać. Nawet pan Turnau Grzegorz darował sobie nadużywanie "u" po jednym "po cichu, po wielkiemu cichu". Zatem ja bym powatpiewała co do tego, czy ta tendencja jest prawidłowa i pożądana.
A poza tym panuje zima u nas, nie wiem jak u Was, wszędzie dookoła puchowy śniegutren, mąż poszedł upolować mleko i niestety poniósł sromotną klęskę..ogólnie bubex. Kobieta w stanie zbrzuchacenia potrzebuje mleka jak świeżego powietrza. Z mleka się przecież budują kości i zęby potomka, a ja musze od czegoś kurnia tyć!
Co powiedziawszy kończę pospiesznie, co by mi się ten blog nie zmienił w pieluszkowca, przed czym mnie przestrzegała jedna dobrze mi znana sztuka.
P.S. Wczoraj dostałam w książkowej i opublikowanej formie tekst, co to go tłumaczyłam pod koniec zeszłego roku obficie polewając łzami. Włożyłam w niego trochę czasu i gdy już trzymałam me niejako dziecię w rekach kwicząc z radości nad sukcesem wydawniczym odkryłam, że na ostatniej stronie okładki panowie drukarze walnęli byka wielkości Mount Everestu. Co skutecznie uzmysławia mi skalę mego geniuszu translatorskiego. Jaki geniusz taki skład książki...

Nocny napad kanapku z herbatu

Może i nic nie widać, ale za to nic nie słychać!

Wszem i wobec udostępniamy materiał, przy którym taśmy pani Beger to pikuś prawdziwy.

sobota, 24 listopada 2007

Hakeru ma dziewczynu?

Od pewnego czasu Hakeru w godzinach wieczornych przesiaduje w pobliży samochodu. Zjawisko to nieco mnie zaciekawiło, a nawet zafrasowało, ponieważ miejsce, przynajmniej dla człowieka, niespecjalne jest, niezbyt ciekawe i mało malownicze. Niemniej, gdy wychodzi się wieczorem z domu Hakeru przybiega zawsze stamtąd. Początkowo sądziłem, że może znalazł sobie dobry punkt obserwacyjny na drogę, siedzi, obserwuje lub obszczekuje przechodniów (może nawet ich zjada). Ale nic z tego. Wczoraj zagadka chyba się wyjaśniła. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że po drugiej stronie płotu niby przypadkiem przesiaduje w podobny sposób pies (czy też raczej psica) sąsiadów? Oj mogą być z tego małe czarne... No chyba, że Hakeru jest gejem... W każdym razie miejsce przesiadywania oznacze chyba na mapie "punktem G".

piątek, 23 listopada 2007

Z ostatniej chwili

Lekarzu pojezdził przyrządami po brzuchu Żonu i diagnoza jest jednoznaczna. Kropek Obecny Brzuchem jest Kropkiem (a nie Kropczynką). I wygląda mniej więcej tak:

Osoby dramatu

Jak Państwo zapewne zauważyli tego blogu pilnuje Hakeru, vel. Mordo ty Moja. Bardzo nam się swojego czasu spodobało wprowadzenie przez władze nowej odmiany imion. Spodobało się na tyle, że stosujemy tęże odmianę także do innych wyrazów, mając nadzieję, że z czasem przyjmie się w okolicy i być może stanie się zalążkiem nowego regionalizmu. Hakeru jest więc w gruncie rzeczy psem politycznym. Jest także owczarkiem o-mało-co niemieckim. O-mało-co, ponieważ psia jego mać dopadnięta została w swoim czasie przez bliżej niezidentyfikowanego czarnego czworonoga (hmm, może to Zorru był?). Stąd maść i godna postawa. Osoby poszukujące mocnych wrażeń informujemy, że Hakeru przyjmuje cały dzień, a zwłaszcza porą wieczorową, kiedy to go nie bardzo widać (tę porę zapewnie lubi najbardziej). Hakeru żywi się nie tylko naszymi gośćmi, ale także kurami, które zjada razem z piórami ( jak mu się da kurę to nawet pióra nie zostają, a ponieważ nie możemy piór tych znaleźć, to sądzimy, że znajdują się wewnątrz Hakeru, co wydaje się dość humanitarne, bo nie tęsknią do reszty kury, która przecież znajduje się obok). Oprócz Hakeru jest jeszcze tutaj Żonu i Mężu (czy li ja) oraz Kropek Obecny Brzuchem. Dobranoc.

czwartek, 22 listopada 2007

ta dam

W związku ze wszechogarniającą epidemią zblogowacenia i faktem, że człowiek bez bloga jest jakby mniej postanowiliśmy zaistnieć w sieci podwójnie. Nie jest to pierwsza próba przebicia się w wirtualnym środowisku naszych subtelnych przemysleń, głębokich refleksi i ostrego jak brzytwa poczucia humoru, ale tym razem są chęci...
Postanawiamy prezentować tu co lepsze kąski z naszej codziennej egzystencji, a kąsków tych bywa całkiem sporo.
I tak na przyklad małżonek mój odmawia podstępnie jedzenia kaszanki, co to ją sobie niemal spod serca wyrywam, a później na moich oczach obrazoburczo objada się nabiałem. Kontestator jeden! I jeszcze siedzi mi za plecami uprawiając chiński i nternet i wytyka literówki. Purysta.
Czy ten blog się nie stanie miejscem do wylewania małżęńskich żółci?:)