poniedziałek, 23 lutego 2009

Checkout

Naliczyłam trzy Andżeliki, ze dwie Amandy, Diany, acha i jest jeszcze jedna Jessica (podobno urodziła się w Nowym Jorku, ale, jak z przekąsem stwierdziła dotychczasowa anglistka, nie przekłada się to niestety na jej poziom wiedzy). Dałam sobie radę jakoś, nie rozpłakałam się ani razu, ale jutro mam podobno z jedną z gorszych klas w szkole, zatem się okaże jak jest naprawdę. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie to, że pierwszego dnia o mało co się nie spóźniłam. Śniegu tyle, że, mimo, że wyszłam tak, żeby dojechać grubo wcześniej na miejsce i jakoś to ogarnąć, to ledwo dotarłam na czas. W ostatniej chwili. Przyznam się tylko, że jednak trochę się rozpieściłam w poprzedniej pracy: ksero na miejscu, cztery komputery, mnóstwo przestrzeni i po trzy szafki dla każdego...Heh. Tu tak różowo nie będzie...

sobota, 21 lutego 2009

Niedoczas

W jakimś wywiadzie z Karlem Lagerfeldem (albo jak się to tam pisze) przeczytałam, że urodził się tydzień po terminie i ma wrażenie, że cały czas brakuje mu właśnie tego tygodnia, żeby nadrobić wszystkie piętrzące się zaległości. Zastanawiam się zatem jak to jest możliwe, że ja - urodzona trzy tygodnie przed terminem - i tak cierpię na permanentny niedoczas. Ciągle gdzieś się spieszę, coś robię w biegu, coś muszę zaniedbać (co jest wbrew mej naturze niestety), a potem okazuje się, że i tak bym zdążyła jakoś..
No cóż, nie jest to jedyna różnica pomiędzy mną a znanym projektantem mody..facet ma podobno 14 Ipodów, na każdym muzykę na inny nastrój. Też pomysły. Pewnie resztki wolnego czasu spędzałabym na odszukaniu tego właściwego zestawu piosenek odpowiadajacego mojemu aktualnemu samopoczuciu. Chociaż on ma pewnie od tego asystenta...

piątek, 20 lutego 2009

Już za chwileczkę..już za momencik

Od poniedziałku zostaję sorką. Bartek już mi opisał pierwszy dzień w szkole w ramach wspierania: -Ty do nich "Nazywam się Małgorzata..." a oni do ciebie "Fuck off", kosz na głowę i fociaki z komóry...Ale to taki żarcik był niewinny z jego strony. Oczywiście, że się nie dam. Chociaż troszkę mam pietra. Ale wstępnie to tylko do końca czerwca.
Zadzwoniłam dziś i złożyłam rezygnację z programu "Pracująca mama". Szkoda tylko nawiązanych świeżo znajomości, a poza tym mam nadzieję, że niczego więcej nie będę żałować. Szkoła jest na tyle blisko dworca PKS, że po dojechaniu do Lublina będę sobie mogła przejść spacerkiem na miejsce, a ponieważ dni coraz ładniejsze i dłuższe pomyślałam, że przyda mi się taka rozgrzewka co rano i wytchnienie po południu.
Synek nam się umuzykalnia i śpiewa, a raczej próbuje śpiewać z nami ukochaną jego piosenkę pt "Orkiestra wojskowa" (nauczyliśmy się wszyscy od dziadka. Daje to przekomiczne efekty. Poza tym codziennie się uczy czegoś nowego skubaniec. Wie już jak się robi "no, no" i, że to znak, że on coś robi, czego mu nie wolno, np. próbuje dostać się do telewizora. Jednak puszcza to mimo uszu i gramoli się dzielnie, tylko co jakiś czas się odwraca, żeby pogrozić paluszkiem (znaczy się, melduje, że wie, że źle robi i wyręcza osobę patrzącą).
Jak ja sobie dam radę z tym wszystkim od poniedziałku to nie wiem naprawdę...Marta, może jakieś słowo wsparcia?

czwartek, 19 lutego 2009

Tłusto w czwartek

Nie to, że tak grubo wyglądam, ale się spraw nawarstwiło.
Jutro idę na rozmowę o pracę, po wszystkich zapowiedziach, że nie i w ogóle tym razem do LO...Na zastępstwo, ale zawsze do końca czerwca jakaś forma przetrwalnikowa. Tu powstał dramat bo oczywiście nie mam się w co ubrać...A do tego jeszcze oczko mi się rozchorowało (powiedzcie sami, jaka jest szansa, że opadajaca z mego powabnego oka rzęsa umiejscowi się pionowo gdzieś hen pod górną powieką? Jak się okazuje całkiem spora). I muszę chodzić w okularach. A ponieważ ja nie chadzam w okularach, zatem jedyne, jakimi dysponuję pamiętają jeszcze czasy Leuven (a więc dość zamierzchłe) i widzę w nich tyle, żeby się denerwować, że nic nie widzę. No i jak ja teraz będę ładnie wyglądać...

środa, 18 lutego 2009

Mała zmiana reguł

Specjalnie dla niektórych :) zmieniłam w ustawieniach, że komentować mogą wszyscy, nie tylko zalogowani uzytkownicy Google. Czyli, że jak ktoś nie ma konta, zgubił hasło, albo nie chce mu się logować, to tez powinien mieć możliwość komentowania pod warunkiem, że pod koniec wpisze te znaczki tajemnicze. Liczę na Waszą wdzięczność o rzesze czytelników:)
A teraz się wyloguję i sprawdzę, czy to działa...

Joł, joł


I jeszcze zdjatko. Niestety młody tak się rusza, że trzeba robić zdjęcia na dużej czułości i jakość jest średnia. Żwawuś, kurnia.

Wyrzynarka

Ile się może wyrzynać górna jedynka? Wie ktoś może? Ta nasza jakoś tak nieskromnie przekroczyła już wszelkie granice dobrego smaku, bo minęło jej ze trzy tygodnie. Niby coś tam świta, ale tak nie do końca, a dziecko samo nie wie co mu jest i czego chce...
Mama wróciła dziś od lekarza w podejrzanie dobrym humorze (pewnie dlatego, że z powodu kolejek następna wizyta u kardiologa dopiero za cztery miesiące, jak to mama z przekąsem skwitowała swym ulubionym powiedzonkiem "-Jak dożyję.") i opowiedziała mi, że stała w kolejce do EKG razem z pięćdziesięcioma innymi pacjentami i zgadała się z taka jedną panią, że ona tez siedzi z wnukiem. Tamta opowiada mamie "-Pani, ja nic nie mogę. Smoczka dać - nie wolno - kołysać - nie wolno, tylko do łóżeczka odłożyć." A mama na to "-Skąd ja to znam... - Naczytają się w tym komputerze i nic tylko dziecko krzywdzą." I co z tego, że ja taka dumna, że od trzech tygodni Michał jest bezsmoczkowy, jak ssie pieluchę, co jest niechybnym znakiem tęsknoty za kawałkiem silikonu...A czy ja jej zabraniam go kołysać?! Ech, te tarcia na temat wychowania dzieci...
A na kursie powinnam się powoli rozglądać za stażem (jakbyście słyszeli o jakiejś fajnej firmie, co chce totalnie za darmo, pracownika na trzy miesiące to dajcie znać, bo przynajmniej po google analytics widać, że czasem tu bywacie). Zakończyłam dziś część teoretyczną i od poniedziałku trzy dni kursu komputerowego. No może się czegoś nauczę...
A jutro gra Lao Che w Świdniku a myśmy nie kupili biletów...
A Jednemu Takiemu jeszcze raz "sto lat..sto lat" (może to kiedyś przeczyta..)

wtorek, 17 lutego 2009

Sama chciałam

No i teraz mam. Od 6 marca zaczynam właściwe szkolenie i to, czego mam się tam uczyć wydaje mi się jakoś strasznie formalnie nieprzyjazne (obsługa programu symfonia, zasady prowadzenia księgi przychodów i rozchodów i takie tam; Ola, pomocy!). Ale jak mówiłam, sama chciałam. Może przynajmniej dowiem się czegoś przydatnego. Teraz kończa się szkolenia aktywizacyjne i oprócz tego, że jest tam sporo mam w podobnej do mnie sytuacji, a więc w sumie towarzysko jest OK to poaz tym nie czuję się częścią czegoś, co ma na celu wyedukowanie mnie, a poza tym paskudnie karmią. Przynajmniej sobie poplotkujemy za to.
A dziś mi się śniło, że zostałam przyjaciółką Dody, wyobraźcie sobie i ona się uparła, żeby kupić mi nowe martensy. Aha, bo stała się rzecz straszna i ze starymi muszę się rozstać bo po siedmiu, albo nawet ośmiu latach, odmówiły współpracy. Pewnie to dla mojego mózgu takie przeżycie (buty były ze mną dłużej niż Bartek, jakby nie patrzeć), że aż mi się przyśniły. Tylko skąd ta Doda. BArtek stwierdził kąśliwie, że pewnie przez Pudelka. To już człowiek sobie nie może zerknąć od czasu do czasu w ramach rozrywki na cos innego niż onet? Wracając do snu obudziłam się nim Doda mogła wcielić swoje słowa w czyn, ale w międzyczasie dała mi sie poznac jako osoba kapryśna, o zmiennych nastrojach i lubiąca hamburgery (jadłyśmy kupione w budce, co to stoi obok Chatki Żaka). Także ten, jakby co to mam znajomych w show biznesie.

niedziela, 1 lutego 2009

Program

Jutro idę na spotkanie w sprawie programu "Pracująca mama". Stwierdziliśmy, że może wreszcie nastał czas, żeby ciocia unia i mi coś zasponsorowała. Zobaczymy. Mam nadzieję, że będzie to jakiś kopniaczek we właściwym kierunku i może czynnik aktywizujący do zrobienia czegoś więcej. Albo skracacz czekania. Nie do końca wiadomo na co.
W każdym razie trzymajcie kciuki.
A na razie kończymy kultywować niedzielne lenistwo, okraszane lodami czekoladowymi z wiśniami...Hech...Byle do wniosku.
P.S.
Jak ktoś by chciał pożyczyć kopareczkę niewielką (np. do rowów) to do jutra rana posiadamy rzeczony sprzęcior na podwórku. Maluteńka, stan dobry:) Panowie zostawili do poniedziałku rano, więc jakby ktoś cos, to trzeba się spieszyć z ofertami...