poniedziałek, 23 lutego 2009

Checkout

Naliczyłam trzy Andżeliki, ze dwie Amandy, Diany, acha i jest jeszcze jedna Jessica (podobno urodziła się w Nowym Jorku, ale, jak z przekąsem stwierdziła dotychczasowa anglistka, nie przekłada się to niestety na jej poziom wiedzy). Dałam sobie radę jakoś, nie rozpłakałam się ani razu, ale jutro mam podobno z jedną z gorszych klas w szkole, zatem się okaże jak jest naprawdę. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie to, że pierwszego dnia o mało co się nie spóźniłam. Śniegu tyle, że, mimo, że wyszłam tak, żeby dojechać grubo wcześniej na miejsce i jakoś to ogarnąć, to ledwo dotarłam na czas. W ostatniej chwili. Przyznam się tylko, że jednak trochę się rozpieściłam w poprzedniej pracy: ksero na miejscu, cztery komputery, mnóstwo przestrzeni i po trzy szafki dla każdego...Heh. Tu tak różowo nie będzie...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trzymam kciuki za Twoje sukcesy. A okropną klasę przeciuraj jak mysz w betoniarce! Aga

kura z biura pisze...

A Kopiec Arlety nie było? Względnie jej sióstr, Esmeraldy i Krystal.