wtorek, 12 sierpnia 2008

Gruzja

Siedzę wysmarowana pastą do zębów (jeśli nie wiecie, to jest to najlepszy środek na ukąszenia komarów, a ja się zasiedziałam wieczorem na podwórku). Wczoraj odwaliłam kawał dobrej roboty i wybrukowałam własnoręcznie spory kawałek dróżki do, żeby zacytować Anię z Zielonego Wzgórza, naszego wymarzonego domku, z tym, że bez domku. Jeśli ktoś rozumie o co chodzi:). W każdym razie dróżka jest jak się patrzy a w temacie gruzu, który służył mi za budulec, jak też Gruzji, o której się tyle mów pozwolę sobie zacytować wiersz mojego prywatnego wieszcza.


Kiedy słyszę słowo "Gruzja",
Okiem duszy widzę gruz ja.
Jeży mi się wąs i pejs aż,
Gdy przedstawiam sobie pejzaż,
Który, jakże kaukaski,
Z definicji nie jest płaski.
Kaukaz, skał kaskada, składa
Się z gór, z których wciąż coś spada.
To nam gwizdnie lawin z gór wizg,
To znów rumor urwań urwisk.
Gdy z urwiska głaz odpryska,
Skutkiem - skalne rumowiska.
Stawiać zaś na teren stromy
Domy - efekt znów wiadomy:
Z gustem się gruzińskim gryzie
Coś w rodzaju wieży w Pizie.
Trwać nie mogę w tym przechyle,
Dom przewraca się i tyle.
W sumie widok jest fatalny:
Gruz ceglany plus gruz skalny.
Gruzin, gór porywcze dziecię,
Łamie trójnóg geodecie,
Przy okazji zaś i goleń,
Wznosząc okrzyk od pokoleń,
Powtarzany w dumnej Gruzji:
"I co teraz - pies ten gruz zji?!..."
-Takich przeżyć każdy Gruzin
W życiu ma co najmniej tuzin

Brak komentarzy: