poniedziałek, 19 stycznia 2009

Średnio na jeża

Ogólnie jest właśnie tak. Niby zapluszczone wszystko resztkami śniegu (który, jak zwykle zaczął się rozpuszczać wraz z początkiem ferii) ale jak się człowiek odpowiednio nastroi i dobrze zaciągnie, to czuć w powietrzu może nie tyle jeszcze wiosnę, co jakieś nieśmiałe pozimie już..Niby kryzys-sryzys (wybaczcie, ale u mnie to już jest stały związek frazeologiczny), a jednak na pieluchy dla Małego wystarcza. Niby kiepawo, ale jak tak dobrze poszukać, to jednak jakieś pozytywy się znajdą... Można się powoli kolebać w stronę cieplejszej pory roku.
Mnie to chyba jednak najbardziej optymistycznie nastrajają spotkania - nie ma to jak się wyrwać z domu, poczuć, że jednak istnieje jakieś życie poza domem, pogadać w miłym towarzystwie (nie ma to jak kadzić własnym znajomym), zjeść trochę bitej śmietany (jak zwykle z resztą i tak za mało...).
Ostatnio opowiadała mi moja kochana mama, jak byliśmy w Warszawie..albo od początku. Mamy pięć kur, jest zima i ogólnie krucho z żarciem, zatem lisy tupecieją. Mama te kury jak własne dzieci niemalże hoduje, czule do nich przemawia, z ręki je karmi..cud miód. No i mówi mi, że któregoś dnia z przerażeniem odkrywa, że dwóch nie ma, a tu noc..."-Chodzę tak" - opowiada - "i mówię sobie. Panie Boże ja rozumiem, jedna, ale dwie?! Dlaczego aż dwie?" No i rano jedna się znalazła... Wychodzi na to, że podstawą w życiu jest jednak konkretne precyzowanie pragnień. No to ja chcę, żeby już była wiosna, żebym znalazła wreszcie jakieś zajęcie, a Ian Rankin napisał kolejny kryminał. O.
P.S. Dzięki za komentarze:) Ale takie wymięte, wyszarpnięte z gardeł, to liczą się jednak połowicznie...

2 komentarze:

xTK pisze...

W języku polskim pisze się "Panie Boże". Możesz ewentualnie zastosować stylizację na stary (?) czeski: "Panieboże" - "Panebože"
W trosce o jezyk nasz ojczysty i katolickie wychowanie
inkwizytor Tomek

Gosia pisze...

Czepiak (ręka mi się omskła, ale poprawiłam, w końcu nie ma co podpadać górze, no nie?:)