czwartek, 1 stycznia 2009

W Nowym Roku

Nowy Rok...przespałam. Tak, niestety. Wszystko przez to, że nasza latorośl poddała się jakimś wstretnym zarazkom i wszystko było na nie. A polegiwanie z mamusią ostatecznie się nadawało. No i tak polegiwaliśmy aż mnie obudziły fajerwerki o północy i mąż, który postanowił sprawdzić, czy śpimy.
Przy okazji przypominałam sobie przed zaśnięciem te wszystkie Sylwestry, które spędzałam na jakichś imprezach. Czasem człowiek poddaje się temu swoistemu terrorowi spędzania tego jednego wieczoru w jakiś wyjątkowy sposób i ma to różne - mniej lub bardziej - zabawne następstwa. Chociaż spędzanie go w domu z chorym dzieckiem to nie jest coś, co moge polecić.Krótko, ale mam nadzieję, że to taka rozgrzewka tylko.
Oby ten Nowy Rok był nieco spokojniejszy. Dosyć mam już trochę fajerwerków i marzy mi się ta niesamowicie pociagająca spokojna codzienność. I żeby jeszcze czasem udało się przeczytac jakąś książkę nieco szybciej niż w ciągu miesiaca...

Brak komentarzy: