niedziela, 4 stycznia 2009

wieści syberyjskie

Niby nie jest tak zimno. temperatura ledwie kilka na minusie, ale jak się posłucha tego wiatru w kominiei popatrzy na ten śnieg za oknem to od razu nie chce mi się robić obiadu, tudzież wykazywać żadną podobnie szaloną aktywnością, ciągnie mnie pod kocyk i tyle. Czemu nie sprzyja synek, chwilowo bez kataru i apetytu, ale za to niezmordowany jeśli chodzi o zabawę. Przeglądam internet i wygląda na to, że największą atrakcją sa sylwestrowe pośladki Dody (już widzę jak mi skacze licznik odwiedzin z internetu dzięki tym dwum słowom). W sumie co racja to racja, przy takim chłodzie podobne ekscesy świadczą o wielkiej determinacji, albo harcie ducha...Szacun jak nic:)
Kończę czytać Biegunów Tokarczuk, com ich dostała pod choinkę, ale w sumie, jak na mój gust, trochę tam za dużo o sekcjach, patomorfologii, tkankach miękkich i innych tego typu atrakcjach. W sumie to wszystko strawnie opowiedziane, miejscami ciekawe i czytelne, ale jednak trochę za bardzo jak dla mnie... No i brak mi ciągłości w tej książce. Tokarczuk pomyślała ją jako serię wypisów z podróży, która jest motywem przewodnim (i to pewnie nie tylko ta dosłowna, w przestrzeni, ale tez ta umowna, fizycznie w głąb ciała i jego tajemnic), z tym, że niektóre z nich sa fragmentami historii. Niekiedy dość interesujących, ale nie mają zakończenia albo poznajemy tylko ich urwany fragment, co dla mnie jako czytelnika jest dość frustrujące. Chociaż z drugiej strony nie jest chyba źle, poniewaz książkę już prawie przeczytałam i nie pozostaję wobec niej do końca obojętna, co jest już chyba jakimś sukcesem autorki (nie licząc oczywiście skromniej nagrody NIke, którą za nią dostała).
Jak ktoś chce, przyjmuję zapisy na pozyczenie, żeby się na własne oczy przekonać czy słusznie ją wyróżniono. Idę zrobić herbaty. Aha, i trzymajcie kciuki. Małżonek postanowił przeinstalować swój komputer i drugą godzinę sie przygotowuje. Się będzie działo....

Brak komentarzy: